Kilka rzeczy wytłumaczę

. Na początku rzeczy czysto mechaniczne, a później związane ze wspomaganiem ze strony elektroniki. Jeśli kogoś nie interesuje quattro czy torsen, to niech zacznie czytać drugą część o amortyzatorach i uszczelkach wtrysków

.
I. Quattro i torsen
1. Między kołami danej osi jest zwykły mechanizm różnicowy, więc jeśli jedno koło straci przyczepność, to cała moc jest na nim tracona. Na drugie nie jest przenoszony napęd lub bardzo znikoma jego część wynikająca z sił tarcia, które tworzą minimalny opór, ale można to pominąć.
2. Między osiami znajduje się samoblokujący mechanizm różnicowy, czyli torsen, który przenosi napęd na drugą oś, gdy pierwsza ma choć trochę przyczepności. W przypadku braku przyczepności danej osi (koła w powietrzu) na drugą oś nie jest przenoszony napęd, ponieważ torsen nie ma oporu, więc się nie blokuje. W czasie jazdy taka sytuacja nie występuje, ponieważ nawet na lodzie jest jakaś przyczepność, która wynika z tarcia wynikającego z nacisku opony na nawierzchnię. Ogólnie jak podniesiemy chociaż jedno koło do góry, to czysto mechaniczny torsen nie zablokuje się, więc auto będzie stało w miejscu.
Oba powyższe punkty wyjaśniają dlaczego quattro jest takie słabe na rolkach. Wystarczy postawić jedno koło na nich i już jest problem ze zjazdem. Postawione koło nie ma prawie żadnego oporu. Jedynie te, które wynika z sił tarcia w łożysku koła oraz rolek (w końcu na czymś się obracają). Jest to jednak nie wystarczające zważywszy na to, że koło wpada między dwie rolki, więc ma do pokonania dodatkową przeszkodę. Rozbujanie auta mogłoby pomóc, ale jest to za mało, gdy pozostałe trzy koła nie pomagają

. Gdy postawimy całą oś na rolkach lub podniesiemy do góry (brak kontaktu z podłożem), to cały napęd zostanie przeniesiony na tę oś, a koła będą się kręcić z taką samą prędkością, ponieważ oba mają taki sam zerowy opór (w teorii). Z racji braku przyczepności torsen się nie zablokuje, więc nie przeniesie napędu na drugą oś. Takie zachowanie występuje w czysto mechanicznym napędzie quattro.
W przypadku braku przyczepności jednego koła system EDL/EDS rozpoznaje taki stan z wykorzystaniem czujników ABS (różnica prędkości). W tym momencie za szybko obracające się koło jest przyhamowane i napęd otrzymuje drugie koło, a później również torsen, który przenosi napęd na drugą oś. Auto rusza jak gdyby nigdy nic

. Gdy dodamy za dużo gazu, to odezwie się ASR, który zmniejszy moc silnika poprzez ograniczenie obrotów. Takie rozwiązanie jest stosowane w starszej generacji quattro, ale już wspomaganej elektroniką. System EDL/EDS nie działa międzyosiowo, więc nie jest w stanie przyhamować dwóch kół danej osi, ponieważ według niego oba kręcą się z taką samą prędkością. Co z tego, że jest różnica przód <-> tył - who cares?

.
Nowsze systemy EDL/EDS potrafią przyhamować każde koło bez względu na ich położenie w aucie. Kręci się jedno -> przyhamuje jedno. Kręcą się dwa -> przyhamuje dwa. Kręcą się trzy -> przyhamuje trzy. Pytanie jest takie, czy jak podniesiemy auto do góry, to będzie kręcić kołami, a jeśli tak, to wszystkimi na raz czy na zmianę w sposób dość chaotyczny

. Akurat to sprawdzę w sobotę

. W każdym przypadku, gdy przesadzimy z obrotami zostaną one ograniczone przez ASR. Gdy staniemy jedną stroną na lodzie, a drugą na asfalcie, to z racji różnicy prędkości między lewą a prawą stroną, ślizgające się koła zostaną przyhamowane i auto bez problemu ruszy. W tym momencie torsen działa normalnie, ale tylko wtedy, gdy wszystkie cztery koła mają opór (obojętnie czy spowodowany przez asfalt czy hamulce). Z racji różnicy przyczepności (hamulce nie powodują takiego samego oporu jak asfalt) auto zaczyna delikatnie ściągać na jedną stronę (przeważnie tył, który jest lżejszy).
Ktoś może zapytać się, dlaczego auto posiadające pełną elektronikę postawione na trzech rolkach nie jest w stanie z nich zjechać... Jest kilka powodów

. Jak pisałem wcześniej, koło jest postawione na zespole dwóch rolek i wpada ono między nie. W napędzie na przód można to porównać do ugrzęźnięcia jednym kołem mającym napęd w dziurze z błotem. Gdyby tylko jedno było na rolkach, to system spowoduje przeniesienie napędu na pozostałe trzy, więc samochód zjedzie z rolek. W przypadku dwóch kół danej osi zostaną również przyhamowane i moc zostanie przeniesiona na drugą oś. Auto wyciągnie tył lub wypnie przód i po krzyku

. Problem jest gdy trzy koła są na rolkach. Niby zostaną one przyhamowane, ale tutaj uwidacznia się jedna cecha torsenu. Nie jest on w stanie przenieść 100% mocy na daną oś, więc niby mają napęd, ale jest on za słaby, a 'wpadnięcie' między rolki trzech kół nie pomaga. W tym momencie tylko jedno koło napędza samochód, ponieważ pozostałe niby otrzymują napęd, ale marnowany jest on na rolkach. Oczywiście po mocniejszym wduszeniu gazu auto w końcu zjedzie, ale wtedy najlepiej wyłączyć ASR, aby nie ograniczać dodatkowo mocy silnika.
Kolejne pytanie może odnosić się do zjeżdżania z rolek po badaniu skuteczności hamowania na stacji diagnostycznej. Czysto mechaniczny torsen nie zjedzie, ale wystarczy wtedy delikatnie nacisnąć hamulec (prowizoryczny EDL/EDS) lub zaciągnąć ręczny, aby przód zaczął ciągnąć. W przypadku aut z EDL/EDS nie ma żadnego problemu, ponieważ oba koła danej osi zostaną przyhamowane i druga oś zacznie ciągnąć. Przeważnie należy pomóc trochę gazem, ponieważ trzeba wyjechać spomiędzy sporych rolek.
Od razu odpowiem czy można badać hamulce w quattro na stacji diagnostycznej. Można

. Wystarczy, że oba koła będą kręcić się w przeciwne strony. Dzięki temu praca ogranicza się tylko do mechanizmu różnicowego badanej osi. Torsen i drugi mechanizm nawet nie wie, że coś się dzieje. Dodatkowo w nowszych autach jest zaprogramowany algorytm, który rozpoznaje taką sytuację i nie powoduje blokowania się kół oraz choinki na desce.
Teraz tak się zastanowiłem jak to jest z doważaniem kół na aucie z torsenem

. Przyjmijmy, że podnosimy tylko jedno koło. Gdy zacznie się ono obracać, to nie jest ono w stanie napędzić auta, ponieważ wtedy pracuje tylko mechanizm różnicowy. Problem wystąpi gdybyśmy chcieli kręcić oba kołami jednej osi. Jeśli ktoś nie wie, to torsen działa tylko w jedną stronę, więc nie można spowodować ruchu auta poprzez napędzanie jednej z osi. Próba rozpędzenia obu kół spowoduje mechaniczne uszkodzenie torsena

. Dlatego na pomiarze skuteczności hamulców lepiej zapytać się czy jest włączony tryb 4x4. Akurat opcję doważania kół można łatwo sprawdzić zaciągając ręczny w aucie z wrzuconym luzem lub trybem N w automacie. Jeśli po podniesieniu jednego koła będzie można nim swobodnie obracać, to można przyjąć, że takie wyważanie jest możliwe

.
II. Amortyzatory
Dzisiaj przeprowadziłem kilka testów. Na początku wjechał z prędkością ok. 5-6 km/h na szeroki próg zwalniający zbudowany z kostki brukowanej na osiedlu. Podczas wjeżdżania auto dopiero na progu zostało podbite do góry, a podczas zjeżdżania dość mocno zanurkowało (całe szczęście, że mam zawieszenie 1BA

). Szybciej pod ten próg nie wjeżdżałem, ponieważ nie planuję wymiany zderzaka. Kolejny próg jaki znalazłem był wąski i zbudowany z plastikowych segmentów. Przejechałem z prędkością ok. 20 km/h. Oprócz tego, że porządnie walnęło, to nadwozie nawet się nie podniosło. Przeleciałem przez niego, więc koła i amortyzatory przyjęły całe uderzenie. Dodam, że tym nie było czuć drgań

. Aż chciałem przejechać jeszcze raz, aby starczyło na dłużej, ale szkoda mi opon i felg. Jechałem dzisiaj dość dziurawą drogą i zauważyłem, że każda dziura jest wytłumiono po przejechaniu przez nią, czyli wpadam w dziurę, ale czuć, że nie do końca i po chwili jest uderzenie, które nie wytłumiły amortyzatory. Później podjeżdżałem pod wyższą warstwę asfaltu (remont drogi). Najpierw było uderzenie, a potem dopiero auto zostało podbite do góry. Wszystko dzieje się ze sporym opóźnieniem albo za słabo. Dodatkowo słyszalne i odczuwalne jest stukanie/dobijanie, gdy jeździ się po dziurawej drodze, np. gruntowej z prędkością ok. 20 km/h. Wcześniej tego nie było... Drgania pojawiają się od tak przy prędkości ok. 60 km/h i są prawie do 140 km/h. Ich siła nie narasta, po prostu są. Wydaje mi się, że gdyby winny był układ przeniesienia napędu, to drgania narastałyby wraz z prędkością. Dzisiaj trafiłem na odcinek drogi przy autostradzie, który jest bardzo gładki i był spokój (odczuwalne było może z 5% drgań). Oczywiście radość nie trwała długo, bo wjechałem na normalny asfalt

.
Wymiana uszczelek nie zlikwiduje drgań przy zakresie 900-1000 obrotów (również na postoju), ponieważ silniki poliftowe już tak mają. Na forum jest sporo osób, które to mają i raczej nie są u wszystkich winne te uszczelki

. Wydaje mi się, że jest to związane ze sterowaniem poduszek silnika i tyle.
Jeśli ktoś przeczytał tego posta do końca, to przepraszam, że był aż taki długi

.