Mam chyba dzis duuuużego pecha. Rano na naszych pięknych, odśnieżonych parkingach zakopałem się i żeby jakos wyjechać bujałem to do przodu to do tyłu. Przyznaję się że nie zawsze chciało mi się czekać na delikatne szarpnięcie z D na R i odwrotnie świadczące o zaskoczeniu biegu no i stało się, coś mi zaśmierdzialo jakby przypalonym sprzęgłem, z zaspy wyjechałem ale autko straciło moc przy ruszaniu z miejsca i co gorsze szarpało budą i to bardzo, a przy znianie z 2 na 3 czuć było wzrost obrotów na silniku i po krótkim czasie szarpnięcie ze spadkiem obrotów (sprzęgło cierne załapało chyba). Od razu pojechałem do mechanika, zatrzymałem się przed bramą, wrzuciłem P i poszedłem się tłumaczyć, jak kazał mi wjechać na warsztat na D już nie mogłem, ledwo poruszał kołami przy 3000 obr aż załączył się tryb awaryjny i szarpnelo... wjechałem, restart silnika, skrzynia NORMAL, mocy brak. Zostawiłem auto, sprawdzili olej, był jakiś ciemno-brązowy, prawie czarny, spuścili do wymiany, a bylo go raptem ok 2 litrów, może troszke więcej, zdjęli miskę skrzyni i znaleźli to:
Nie wiem czy te zdjęcia widać ale były tam jakieś pozostałości, dosyć duże po jakiś trybiku, może zęby po kole, nie wiem, od spodu nic nie widać, zresztą się nie znam na skrzyniach to i nie wiem gdzie patrzeć... mechanik zasugerował zerwanie trybów do jazdy w przód, trzeba będzie wyjąć skrzynię, zlokalizować usterkę, wycenić i się zastanowić czy nie bardziej się będzie opłacało kupić drugą na alegro, a mozna znaleźć za 1500... Co wy o tym myślicie? Co zje...ałem, jak bardzo i ile to mnie szarpnie z kieszeni?