W mojej c5'tce ostatnio wymieniłem węże od sprężarki i sprężarkę (wyrwane oby dwa węże ze sprężarki razem z gwintem przy sprężarce...). Nabiłem klimę, wszystko 100% szczelne, maszyna nabiła 658g, opalam auto no i wielkie rozczarowanie bo klima nawet znaku życia nie dala. Umówiłem się z nimi się podjadę jutro żeby przejrzeli co i jak(przyjechałem praktycznie przed zamknięciem warsztatu). No nic to jadę do domu. Dobrze za bramę nie wyjechałem a tu jeb cyk pyk sprężarka się włączyła wiatrach zaczął chodzić a w środku 10 stopni! Dojechałem do domu, pochodził z godzinę jeszcze na wolnych obrotach żeby się wszystko tam ustabilizowało itd. Około 2 godziny od zgaszenia odpaliłem znowu niestety już do teraz klima znaku życia nie dała...(czyli około 1,5h chodziła do póki auta nie zgasiłem..)
Teraz krótki opis co sprawdziłem,
sprężarka na krótko cyka jak dotykam plusem do kabla, bezpieczniki wszystkie pasują, przekaźnik mój działa(przekładałem do auta znajomego i na odwrót) błędy na vagu jakie mam to czujnik g17 który pokazuje mi na fisie od -51 do 168 stopni :D (zależy od jego humoru). Wiatrak na krótko chodzi jak szalony, lecz w kostce wiatraka od strony auta nie dochodzi napięcie...
A teraz punkt bardzo ważny - mój klimatronik!
Przy 19stu stopniach potrafi zrobić w aucie nie lada saune, czasami przy 27 stopniach leci zimne, czasami przy 18stu stopniach nie idzie w aucie wytrzymać... Kiedy pogody byly tak po 12scie stopni ustawiając 19.5/20 stopni w aucie można było siedzieć parę min dlatego ze później nie dało sie z gorąca wytrzymać...Dawniej w zime przy 21stopniach bo tak zawsze miałem ustawione nie musiałem nic zmieniać bo leciało cieple przyjemne powietrze, teraz leci HI+++.(ale to też zależy jak mu się uwidzi danego dnia..)
Jakięs rady? pomysły?
