Samochód stał od poniedziałku do czwartku. Po zapaleniu pojawił się duży czerwony komunikat o płynie chłodzącym. Spojrzałem pod maskę i taki oto zskakujący widok:
Dolałem płynu 100ml bo tyle miałem i pojechałem do sklepu po resztę.
Chciałem wlać płyn i po otwarciu zbiorniczka płyn się zagotował: https://www.youtube.com/watch?v=t4aceIenl4A Po zamknięciu płyn powoli wracał poniżej minimum ale nie do zera i teraz ważne! Nagle wróciło porządne, normalne grzanie w samochodzie. Nastawienie na max powoduje ciepło i gorące nawiewy tak jak być powinno ale nie te 15 stopni jak dotychczas.
Po tej akcji zakupionego płyn nie dolewałem.
Rano w zbiorniczku płynu nie było. Olej wporzo, pod autem brak wycieków płynu czy zapachu płynu. Uruchomiłem silnik i zignorowałem komunikat o braku płynu i ruszyłem, po około 1,5 km poziom zaczął rosnąć:
Doszedł do poziomu między minimum a zero (czyli prawdopodobnie przepalił te wczorajsze 100ml). Po dłuższej jeździe ponownie efekt gotowania:https://www.youtube.com/watch?v=TBj8EkJ ... e=youtu.be grzanie we wnętrzu porządne, temperatura 90 stopni, jazda nie na lpg tylko pb.
Po ostudzeniu poziom wraca niemal do zera (lekko płynu na dnie rzędu max 0,5 cm). Muszę jechać do kogoś aby sprawdzić czy nie ma wycieków płynu to raz a dwa czy są to objawy uszczelki pod głowicą czy coś innego? Do wczoraj myślałem że na przyszłą zimę czeka mnie wymiana nagrzewnicy ale ciepło wróciło i teraz awaria uszczelki jest na topie...