Mam 22 lata, pochodzę z okolic Pabianic i prócz studiowania prowadzę z ojcem zakład blacharsko - lakierniczy.
Wyżej wspomniany ojciec od małego zaraził mnie, tudzież może mam to wpisane w geny, zamiłowaniem do samochodów oraz wyuczył we mnie nawyk doprowadzania ich do perfekcji.
Z racji możliwości związanych z prowadzeniem takiego zakładu swoje samochody kupuję zazwyczaj uszkodzone, tudzież wymagające dopieszczenia (to drugie w sumie zawsze).
Moim pierwszym samochodem było Punto 1.1 I generacji. Kupione od wujka uszkodzone, naprawione, polakierowane całe z racji wieku i użytkowane jak przystało na świeżo upieczonego kierowcę, czyli intensywnie

Wypady z kumplami, pierwsza dziewczyna i mnóstwo imprez - to auto kojarzy mi się z niesamowicie fajnymi czasami.
Następna była imprezowa i gorąca Ibiza czyli... mały Seacik ze sporym potencjałem, tj. silnikiem 1.8, klimą i w sumie wszystkimi dostępnymi wtedy bajerami.
Uszkodzona była lekko, ale mania idealnego auta kazała znów zrobić ją na bóstwo i dostała nowy, bardziej niebieski lakier i fele 16" plus dobry sprzęcik grający. Przez dwa lata eksploatacji i jakieś 30-35 tys. km ZAWSZE wróciła sama do domu - praktycznie bezawaryjna eksploatacja kontynuowana do tej pory przez moją siostrę.
Zdjęcie niestety tylko sprzed remontu:
W końcu nadszedł czas na podzielenie największej pasji ojca, czyli Alfę Romeo..
Trafiła się 156 1.9 JTD z 2001 roku. Uszkodzony tył, kupiona od bardzo sympatycznej pani i bardzo zadbana pod kątem mechanicznym. Choć wcześniej broniłem się przed wirusem Alfy, to jednak kiedy wszedłem w jej posiadanie wzięło mnie na całego, co poskutkowało, uwaga niespodzianka, lakierowaniem całego auta i kupieniem do niego całego mnóstwa zbędnych rzeczy

Fotki "przed i po":
Powoli zbliżamy się do sedna więc spokojnie.
Moim ostatnim, świeżo sprzedanym samochodem było Volvo S60 2.4 D5.
Pierwsze nie lakierowane całe i chyba mimo mega komfortu i ponadprzeciętnego silnika będzie wspominane z najmniejszym sentymentem... Może to "kac" po Alfie, może skutek nie tak dużej ilości włożonej pracy, ale było to dla mnie po prostu fajne auto do używania na co dzień.
Choć jedno będę wspominał do końca życia: to właśnie S60 zawiozłem swoją dziewczynę (tą samą od czasów Punto) na kolację zaręczynową;)
Teraz czas na sedno sprawy: nabytą kilka tygodni temu A6 Avant z 2001 roku.
Egzemplarz po lifcie, silnik 2.4 170 KM BDV z roczną instalacją gazową.
Wyposażenie przyzwoite, tj. z ciekawszych elementów "bananowe" skóry, biksenony, podgrzewane fotele i parę innych pierdół. Brakuje mi dużej navi i BOSE, ale nie mozna mieć wszystkiego.
Teraz uwaga, temat tabu (+18)
Uszkodzony niegroźnie przód, tj. zderzak, maska, pas przedni i prawa lampa.
Stety, albo niestety auto wcześniej 100% bezwypadkowe, co w wieku 13 lat skutkuje zagniotkami na klapie i błotniku oraz kilkoma rdzawkami tu i ówdzie.
Powiem szczerze, że się napaliłem a od czasów Ibizy mam słabość do VAG'a, dlatego znów mam zamiar doprowadzić swój egzemplarz do perfekcji.
W planach mam, prócz oczywiście naprawy przodu, następujące czynności:
- usunięcie ww zagniotek i ognisk korozji
- lakierowanie dolnych listew pod kolor
- założenie relingów i ramek wokół szyb chromowanych (ShadowLine nie przypada mi do gustu)
- zdjęcie haka
- kupno Radia z CD i emulatora, żeby było oryginalnie ale z możliwością podłączenia USB
- doprowadzenie wnętrza do stanu fabrycznego.
- znając siebie szereg innych mniejszych i większych czynności w celu zaspokajania swoich fanaberii:)
Pozdrawiam i podziwiam tych, którzy dotrwali do końca. Tak już mam, że z każdym samochodem wiążę jakieś wspomnienia i traktuję go jak coś więcej, niż tylko rzecz, a do tego do Audi mam słabość "od przedszkola" (w szeregu stoi jeszcze Porsche ale to troszkę dalsze plany).
Fotki:
Jeszcze raz pozdrawiam i czekam na ewentualne sugestie, odezwę się jak będą postępy
