

Do rzeczy: ostatnio miewam problemy z elektryką w aucie. Otóż od jakiegos czasu wsiadając do auta, nigdy nie wiem czy mi zapali czy nie. Czasami przy zapłonie słychać jak rozrusznik kręci raz, drugi i nagle się poddaje, a nieraz po takim samym okresie nieużytkowania samochodu, wsiadam i zapala bez żadnych problemów. Dodam, że z samochodu korzystam średnio raz na 2-3 dni. Oczywiście jak już zdaży się, że nie zapali, to potrzebny jest ratunek kablami. 2 tyg temu doszło do takiej sytuacji, że w trasie, po przejechaniu ok 200 km, zatrzymaliśmy się ekipą na stacji. Auto stało z 15 min na wyłączonym silniku, wyłączonych światłach, włączonym radiu + klimatyzacji (choć z wyłączonym silnikiem był to tylko nawiew) + podpiętym do zapalniczki telefonie i jak się można domyśleć... nie chciało zapalić.
Ja osobiście za foworyta uznaję przeżyty (wiekowy) akumulator, jednak mam też podstawy by sądzić, że z samą instalacją też jest coś nie tak, a może nawet jest to wina jakiegoś zwarcia/problemu w instalacji (a nie akumulatrora). Mianowicie: raz na 5/6 odpaleń, silnik zapalał bez żadnych problemów, natomiast resetował się zegar (wraz z datą - wskazywał 2001 rok) i licznik (niestety ten na guzik, do zliczania dystansów). Do tego wszystkiego, raz na jakiś czas, zaraz po zapaleniu silnika, wyskakiwał błąd niskiego napięcia na czujniku ABS ((!)). Niekiedy wraz z tym błędem dodatkowo wyłączał się ABS i ESP (zapalały obie kontrolki + znak wykrzyknia). Mało tego, dwa tygodnie temu po odpaleniu rozpędzonego samochodu z drugiego biegu w polu, przy temperaturze około +15 stopni na dworzu, moj pół fis informował mnie o -37 stopniach. Dodam, że po przebyciu 350 km trasy, wskazania temperatury dalej były takie same. Błąd ten wystąpił raz, już nigdy wiecej się nie powtórzył. Ostatnia rzecz: woltomierz na desce cały czas pokazuje ponad 15 V - wskazówka maksymalnie przesunięta w prawo. Po wyjęciu kluczyków wraca do poziomu 0.
I tu pojawia się pytanie. Czy wymienione powyżej perypetie/uciążliwości mogą być spowodowane jakimś błędem w instalacji, który równocześnie powoduje także "wyjadanie" energii z akumulatora, czy jest to poprostu wina właśnie akumulatora? Może ktoś z was miał już podobne objawy i temu zaradził?
Dodam jeszcze, że wczoraj auto nie chciało mi zapalić dwukrotnie, stoi teraz nieruszane pod domem, zewnętrzny miernik wskazuje 12,45 V w stanie spoczynku i 12,05 V z włączonymi kontrolkami. Tak więc akumulator napięcie trzyma, może zwyczajnie spadła mu już pojemność? Co sądzicie? Z góry dzięki za pomoc.