Na wstępie Wesołych ÂŚwiąt wam życzę

I do rzeczy, w sobotę skończyłem prace koło 17.00. Wsiadam do auta , przekręcam kluczyk a tu jak pod maska jak coś nie j...nie (jakby coś od spodu w maskę uderzyło. Wystraszyłem się nie na żarty, po chwili usłyszałem jakiś osty kwik ( tak z 10 sek.), po 30 sek zgasiłem moto i po chwili znów odpaliłem. Silnik działał ale po chwili poczułem swąd spalenizny i znów dziki wrzask.
Otwieram maskę lecę do sąsiada po latarkę i co widzę? Kuna albo łasica siedziała koło pasków z przodu, nie uciekła a ja odpaliłem silnik i jej łapy tylne wciągnęło i połamało.
Problem mam taki że nie mogę zwierza wytargać bo ma tylne łapy zaklinowane gdzieś na dole ( koło koła zamachowego)
Jestem umówiony w warsztacie n z Januszem z Mokrej 2a w Krakowie ale może to być w najgorszym wypadku dopiero przyszła środa.
I tak przy okazji pomijając jaki wyjdzie stan pasków po wyjęciu zwierza myślę żeby zrobić przy okazji rozrząd, już raz obiłem w 2008 kompletny rozrząd z pompą, przejechałem przez 4 lata 65 000, czy wystarczy wymienić tylko paski i napinacz? Czy tez pompę wody?
Czy w moim 110 konnym aucie przy demontażu zderzaka muszę spuścić płyn chłodzący? aby opuścić pas przedni?
Panowie problem jest teoretycznie taki ze przez 10 dni to mi się przy takiej temperaturze może ( aczkolwiek nie musi) zrobić pod maska niezła śmierdząca padlina

A nie dam rady tego zrobić bez dojścia od przodu. Po prostu chętnie bym się dobrał do opuszczenia pasa przedniego i przynajmniej sam wyczyścił silnik ):
Auto stoi na betonowym placu na strzeżonym, plac suchy bo pod parkingiem jest kanał MPEC.
na tym filmiku Bentleya to trochę nieciekawie wygląda w warunkach polowych:
PS;
zdjęcia wrzucę dzisiaj.....
Pozdrawiam