
Rano nie chciał zapalić (jak juz to opisywałem wczesniej) no ale po godzinnej męce odpalił i co :
- odpalił i chodził jak traktor (zawory waliły jak choler...) ale mysle zimny to zaraz sie uspokoi
- pochodził z poł godziny, wsiadam i jade do mechanika do ktorego mam ok 20 km
- ale niestety nie dojechałem
- zawory (czy bóg wie co) tak waliły ze jak wchodził na obroty to trzask jak moja w kuchni garnkami
- wróciłem do domu zgasiłem
- i próbowałem odpalić nie dawno i niestety juz nie zagada....

Czy mój silnik to juz szrot?? co mam robić panowie??
zaciągnąć do mechanika i niech zajrzy do środka??