Nie wiem czy to dobry dział - może to elektryka, nie mam pojęcia - w każdym razie proszę o diagnozę. Problemy zaczęły się jakieś 2 tys. km temu od nie palenia na jeden cylinder (dodam, że samochód chodził bezproblemowo na lpg od 3 lat). Wystarczyło wymienić świece. Samochód dodatkowo przeszedł wtedy oględziny przedwyjazdowe i wszystko było okej. Niestety już na początku trasy okazało sie, że nie łapie temperatury (tj. utrzymuje się przy 60-70st.), ale nie było rady - trzeba było jechać.
Po 1 tys. km zaczęły się pierwsze problemy. Przy wyprzedzaniu i gwałtownym dodaniu gazu silnik zupełnie stracił moc - obroty spadły tak jakby silnik miał zgasnąć, ale nagle zerwał się i pojechał dalej. Po dojechaniu na miejsce silnik chodził bezproblemowo przez kilkaset kilometrów, a temperatura wróciła do normy. Przed droga powrotną nic nie wskazywało na to, ze silnik zaraz padnie. Stojąc w korku silnik nagle zgasł. Po odpaleniu cały samochód wpadł w drgania i nie chciał za nic wejść w obroty - po prostu nie dało się ruszyć z miejsca (niezależnie czy chodził na pb czy lpg). Stoi teraz w Belgii i ja mam dylemat czy brać lawetę i sprowadzać auto do kraju i remontować czy spróbować coś zrobić tam na miejscu (laweta to duże koszty). Może to jakaś drobnostka którą sam będę mógł wymienić. Proszę pytać jeśli coś jest nie jasnego.
Pozdrawiam.
P.S. Znajomy mechanik mówi, że to czujnik pedału gazu, ale coś nie chce mi się w to wierzyć.

P.S.2 Skrzynia to automat.