
Chciałem opisać mój przypadek z ADBLUE, a nóż widelec się komuś przyda.
Jeżdżę A4 allroad 2015 diesel 190km.
Wracając z Włoch, na pokładzie rodzinka (2+2), pełno bagaży, pozostało mi ok 1500 km do domu. I na autostradzie zapalił się jakiś komunikat związany z ADBLUE. Trochę byłem zaskoczony, bo przed wyjazdem dolewałem, i zrobiłem ok 2000km. Niemniej po przejechaniu jakiś 200 km zorientowałem się, że to nie był ten standardowy komunikat związany z brakiem adblue, tylko z jego awarią i koniecznym serwisem. I wtedy mocniej przejąłem się odliczaniem - 700, 600 , 500 ... km do unieruchomienia auta. Komunikat brzmiał "ponowne uruchomienie silnika nie będzie możliwe". Była to sobota, popołudnie, trochę kiepska perspektywa zatrzymać się gdzieś na środku autostrady, z dwójką małych dzieci. Na stacji benzynowej w Czechach dolanie adblue z dystrybutora sprawy nie poprawiło, nie była to łatwa też czynność, bo dystrybutor niebardzo chciał "ciągiem" lać, co chwilkę się zatrzymywał. Na raty udało się zalać ok 4ch litrów.
No i tutaj ukłony dla forum. Dzięki wskazówce na tym forum dotyczącym chyba Passata - jak wierzę - udało się sprawę załatwić. Tylko teraz nie mogę znaleźć tego wątku. Wskazówka brzmiała mniej więcej tak - aby skasować ten komunilkat należy jechać 5 sekund z obrotami wynoszącymi 2000 (najlepiej wykorzystać do tego tempomat, starać się utrzymać stałe warunki jazdy), następnie wcisnąć gaz do podłogi na maxa przez kolejne 5 sekund i puścić. Powtarzałem tą czynność z 15 razy, starałem się aby nikomu to nie przeszkadzało, bo przecież dziwne to zachowanie. Nie od razu błąd zniknął, ale po ok godzinie jazdy i przy następnym postoju problem zniknął, odliczanie zakończyło się na ok 300km do unieruchomienia. I od tamtej pory przejechałem jakieś 600 km i po komunikacie śładu nie ma.
Co to mogło być i czy powinienem wg was coś z tym fantem zrobić?