Ale nie. Po kolei to było tak: dziś ok. 16.30 przejeżdżałem Warszawską, miałem jeszcze pół baku ON, ale jutro skoro świt ruszam w drogę to pomyślałem, że dotankuje, sprawdzę ciśnienie w kołach. Zatankowałem, zapłaciłem, poprosiłem fakturę, Pani zdziwiona, że nie ma w swojej bazie mojego nru rejestracujnego, potem jeszcze bardziej że NIPu też nie ma.
Nie wiem dlaczego to zdziwienie (czy wszyscy muszą być u nich w bazie :?: ). Ale to fakt, nie tankowałem tam od lat, od czasu gdy stacja nazywała się JET i zimą zatankowałem letnia rope. Potem były kłopoty typowe, laweta, serwis, wymiana filtra, paliwa itd. Miałem uraz. Duzo czasu mineło od tego zdarzenia, pomyslałem dzis, że dam im nową szansę.
Jak na razie nie narzekam, do domu te kilka km dojechałem, jakby co to i tak mam w baku miesznkę 50/50, dolałem depresatora.
To co mi podniosło ciśnienie będzie teraz: po odjechaniu od dystrybutora podjechałem do kompresora. Patrze zdziwiony na to "ustrojstwo", mysle, że słowo odpowiednie bo stacja jest jak by nie było własnością koncernu naszych wschodnich sąsiadów :mrgreen:
No więc widzę skrzynkę kompresora, typowa konstrukcja, wychodzi z niej wężyk ca. 40 cm, potem jest zawór z manometrem, typowy jak dla stacji BP. Różnica taka, że na BP cenię toto za dokładność wskazan a ten tutaj to chyba był demobil z BP bo najpierw coś pokazał, potem po stuknieciu palcem pokazał mniej, po nastepnym stuknięciu jescze co innego. Na domiar złego o ile na BP to jest na końcu węża i można tym operować będąc przy kole, to tu toto cos było przykręcone obejmami, śrubami do obudowy kompresora, nieruchome, (pamietacie film z przysrubowanymi talerzami i sztuccami na łańcuchu, hahaha

Potem jest kawał węża (pozytywne, że odpowiednio długiego) zakończony końcówką.
Ale UWAGA ! końcówka jest chyba też wschodnia (od traktora Białoruś ?) bo nakręcana na wentyl !
Pompowanie odbywało się tak: podłaczenie nakręcanej końcówki (nieuniknione wypuszczenie części powietrza z koła), wędrówka do pudla kompresora, naciśnięcie dźwigni, kilkakrotne postukanie we wskaźnik, potem jeszcze przytrzymanie dźwigni przez 10 sekund po załączeniu kompresora (wskaźnik pokazuje 4 bary), wędrówka do koła, odkręcenie wężyka od wentyla (nieuniknione wypuszczenie części powietrza z koła), pomiar własnym manometrem (na szczęście też wożę z sobą) okazuje się, że mam 3 bary, wypuszczam trochę (wszystko na czuja bo ta lampa tak wysoko i słabo świeci - kompresor jest poza zasięgiem normalnego oświetlenia stacji). W przypadku 2 kół przy odkręcaniu wężyka wyleciało więcej niz było trzeba, więc pompowanie od początku. W sumie więc pompowałem jakby 6 kół.
Czas operacji ok. 40 minut , dłonie całe brudne (odkrecanie i przykręcanie pieprzonego wężyka) :evil:
Koła napompowane, ide umyc ręce. Zgłaszam pretensje do jednej z 2 panienek obsługi. W odpowiedzi słyszę, że wszyscy klienci sa bardzo zadowoleni z tego sposobu pompowania kół i przychdzą z pochwałami. :shock:
Nie mogłem rozmawiać z kierownikiem bo go nie było, miałem dostac do niego nr telefonu, dostałem, ale jak teraz widze to mam na karteczce przystemplowaną firmową pieczątkę z tel. stacjonarnym na stację ale tam teraz przeciez tego kierownika nie ma !

Powiedziałem panience, że przyjade za dnia coby zrobić zdjęcie tej kosmicznej stacji kompresorowej, usłyszałem, że nie wolno bo to teren prywatny.
Po tym Pani powiedziała, żebym uważał bo oni mają juz teraz mój numer rejestracyjny i adres (brałem fakturę). Mimo, ze panna była w takim wieku, że mogłaby byc moja córka gdyby pierwsza randka mi wyszła, to muszę przyznać, że troche mnie zmroziła. Pamietam przeciez nie tak dawne czasy gdy goście z kałachami wprowadzali swoiście pojetą "sprawiedliwość".
Nie wiem teraz: bać się czy się śmiać :?: :shock:
Zdjęć chyba nie porobie bo faktycznie wiedzą gdzie mieszkam a firma jakby nie było jest bardzo wschodnia to i zwyczaje moze na niej takież są

Jedno wiem: byłem, zobaczyłem i wystarczy. Nie mam ochoty bywać na tej stacji (LUKOIL, POZNAń, ul. Warszawska)