Otoz pekla mi rura doprowadzajaca powietrze do turbiny, doraznie (poniewaz stalo sie to na trasie) skleilem starannie tasma. zalozlem i po tym auto stracilo moc. predkosc dochodzila do 120 i zdychal. stanalem odlaczylem przeplywke i auto oszalalo. normalnie szatan. ale do czego zmierzam. po powrocie wymienilem rure na nowa, usunalem blad z przeplywki i chwile wszystko bylo ok. po paru km znowu to samo. wiec padla przeplywka. ale teraz (i to jest to co mnie martwi) pod odlaczeniu przeplywki auto nadal sie dusi...
