Elektryki mają jedną zaletę - są szybkie na starcie i na tym koniec

. Co z tego, że mam zasięg 500 km, ale przy jeździe jak emeryt, czyli w mieście spokojnie bez szaleństw, a na trasie max 70 km/h. Zwykłe hybrydy mają zasięg nieprzekraczający 100 km, więc i tak po tym dystansie będę jechał 'zwykłym' autem. Autostradą do centrum Poznania mam 75 km i wątpię, aby jadąc 150 km/h udałoby mi się wrócić. Mając pół baku, wiem że zrobię spokojnie 400 km i wrócę, a w elektryku pokazuje mi 100 km zasięgu, a za chwilę 70 km i pytanie uda mi się dojechać czy lepiej gdzieś się podładować. Właśnie podładować, ale gdzie? Przykładowo jadę na ferie w góry i zamiast myśleć co zwiedzę, co zastanawiam gdzie podładuję auto, bo na pewno nie wrócę do domu. Robię dwa plany wycieczki: jeden dla siebie a drugi dla auta - chore

. Czasami jest problem z podładowaniem telefonu, a co dopiero samochodu. Pomijam już czas ładowania, który obecnie jest trochę za długi. Oczywiście Teslę można szybko naładować, ale nie wszystkie elektryki to Tesla

. Dla mnie kolejna wada, to brak odgłosu silnika

. Wolę jak coś mruczy pod maską

. Idąc tym tropem, brak dźwięku jest zagrożeniem dla pieszych, którzy nie słyszą zbliżającego się auta. Czy jest to podpucha czy nie, to już kwestia jak kto na to patrzy. Dopóki energię elektryczną otrzymujemy ze spalania węgla, to nie będą one u nas aż tak eco. Wszyscy mówią, że samochody produkują pełno zanieczyszczeń i trzeba zakazać sprzedaży silników diesla, bo one są przyczyną smogów itp. Jeśli tak jest, to dlaczego smog zawsze pojawia się zimą, gdy pali się w piecach

. Wymiana aut na elektryczne nie rozwiąże problemów z zanieczyszczeniem powietrza. Dopóki elektryk nie przejedzie dystansu na jednym ładowaniu ponad 500 km i to bez względu na styl jazdy oraz czas ładowania nie skróci się do max 2 godzin, to będzie dla mnie tylko ciekawostką

. Jedyne czego żałuję, to brak przyspieszenia elektryka w zwykłym silniku, a robi wrażenie...